Cóż za widowisko obejrzeli kibice zgromadzeni w sobotnie popołudnie na boisku w Owińskach! Po dramatycznym i pełnym emocji spotkaniu Antares wyrwał Błękitnym zwycięstwo, zdobywając decydującą bramkę w ostatnich minutach gry.
Niestety, na tym kończą się pozytywne opisy tego spotkania - pomimo faktu, że spotkały się dwie drużyny, które już wcześniej udowodniły, że potrafią grać w piłkę i preferują kombinacyjne rozgrywanie akcji - murawa po okresie zimowym przeszkadzała wyraźnie obu stronom rywalizacji, a całość utrudniał dość mocno wiejący wiatr. Efektem tego była przez większość czasu zwyczajna kopanina, bardzo mało piłkarskiej jakości, za to mnóstwo walki i bardzo twardej, a czasami nawet brutalnej gry, nad którą nie do końca panowała Pani Arbiter spotkania, chociaż trzeba przyznać, że w wielu kluczowych momentach podjęła słuszne decyzje.
Przechodząc do najciekawszych momentów pierwszej odsłony, najlepiej byłoby pominąć tę część gry. Zalasewianie grali pod wiatr i radzili sobie bardzo słabo... ale wyszli na prowadzenie. Pierwszy strzał Lutomskiego był tylko ostrzeżeniem, natomiast w drugiej sytuacji grający trener Antaresu wywalczył rzut karny, który następnie zamienił na gola. Na tym skończyły się pozytywy - zalasewianie grali słabo w defensywie, jeszcze na rozgrzewce kontuzji doznał Marciniak, którego zastąpił Latanowicz (dla którego ten mecz był wyjątkowym rollercoasterem emocji); byli rozciągnięci, a gospodarze zbierali praktycznie wszystkie długie piłki. Owińska atakowały coraz groźniej, aż wreszcie dopięły swego i to dwukrotnie - raz, kiedy niezdecydowanie linii defensywnej wykorzystał napastnik rywali - dogrywając spod linii końcowej wzdłuż bramki, gdzie jego partner dostawił jedynie nogę; a następnie kiedy walkę o pozycję wygrał kapitan rywali i oddał strzał - nieszczęśliwie zblokowany przez Andrzejewskiego, kiedy piłka wpadła obok bezradnego Smykowskiego. 2:1, a Błękitni mieli swoje kolejne szanse na zdobycie bramki, jednak nie byli w swych atakach skuteczni. Zalasewianie w ofensywie grali totalny piach i w pierwszych 45 minutach praktycznie nie zagrażali bramce gospodarzy.
W przerwie padło kilka mocnych słów i nastąpiła pozytywna mobilizacja, a co najważniejsze - skoncentrowanie się na ofensywie. Ponadto Kramer zmienił niewidocznego Białacha - i to właśnie on dał sygnał do ataków, nakręcając akcje w bocznym sektorze boiska. Zmiana stron oznaczała także lepsze warunki - to Antares mógł teraz atakować z wiatrem i od początku drugiej połowy ruszył agresywnie i wysoko na rywala, a przede wszystkim zaczął wygrywać pojedynki. Bardzo dobrze wyglądały stałe fragmenty gry w wykonaniu Biernaczyka, który celnie i mocno dośrodkowywał na głowy swoich partnerów, jednak fantastycznie bronił bramkarz rywali - głowami uderzali Przybył i Skowroński, ale czegoś jednak brakowało do szczęścia. W końcu padła kuriozalna bramka na 2:2 - Kramer dośrodkował, piłkę odbił obrońca - futbolówka zaliczyła nieprzewidywalny dla bramkarza kozioł i tym sposobem padła bramka samobójcza. Zalasewianie nadal nacierali, jednak ciągle górą był bramkarz rywali, czasami broniąc wręcz nieprawdopodobnie, jak w sytuacji, kiedy Bączyk urwał się obrońcy i skontrował fantastyczną piłkę od Biernaczyka - goalkeeper rywali tylko sobie znanym sposobem przeniósł piłkę barkiem nad poprzeczką. Gospodarze stworzyli sobie w drugiej części trzy dogodne sytuacje, lecz nie byli w stanie ich wykorzystać; Antares w tych okazjach miał sporo szczęścia - trzeba też przyznać, że cały mecz był festiwalem dziwnych błędów, często technicznych - spowodowanych warunkami do gry. W końcówce ożywienie w szeregach gości wprowadzili kolejni rezerwowi – Michał Adamski, Sikora i Derda. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się wynikiem remisowym (co z przebiegu meczu wydawało się być sprawiedliwe), po wrzutce w pole karne Lutomskiego, szczęśliwie odnalazł się rozgrywający dotychczas średnie zawody Latanowicz i wepchnął piłkę do siatki - w obozie gości eksplozja radości, gospodarze z niedowierzaniem kręcili głowami. Wkrótce potem arbiter odgwizdała koniec spotkania i zalasewianie mogli triumfować.
Trzeba przyznać, że pomimo paru incydentów i twardej gry, mecz był toczony w dobrej atmosferze. Dziękujemy Błękitnym za ciężką batalię, życząc powodzenia w dalszej części sezonu - ta młoda, utalentowana ekipa na pewno namiesza jeszcze w walce o awans, pomimo faktu, że będzie do niej startowała z drugiego szeregu.
A Antares? Zalasewianie zdobyli 6 punktów w dwóch spotkaniach z ciężkimi rywalami i tym samym świetnie weszli w rundę wiosenną - tym razem pokazali olbrzymi charakter i podnieśli się, mimo niekorzystnego wyniku do przerwy, za co należą im się ogromne brawa. Jednak nie czas na świętowanie - pokornie wracamy do pracy i już teraz zaczynamy przygotowania do kolejnego meczu - tym razem w domu, gdzie przyjedzie do nas Fara Pelikan Żydowo. Tej drużynie mamy coś do udowodnienia po przegranej na wyjeździe 1:0 w słabym stylu. Już teraz serdecznie zapraszamy!